Czas rozkładu plastikowych śmieci można zmniejszyć ze 100 lat do 3 miesięcy!
Wystarczy, że w czasie konwencjonalnego procesu wytwarzania plastiku zostanie dodany stabilizator, tzw. prodegradant.
Jest to opatentowany wynalazek brytyjski, który wspiera i przyspiesza naturalnie zachodzący proces degradacji polimerów, który jest głównym składnikiem tworzyw sztucznych, między innymi plastikowych opakowań, takich jak torebki, butelki, jednorazowe sztućce czy talerze. Uaktywnia się on przy pomocy działania światła, temperatury, albo powietrza.
Taka plastikowa torebka w zasadzie niczym nie różniąca się od używanych teraz, wystawiona na działanie słońca zacznie ulegać procesowi samodegradacji, aż do momentu całkowitego zniszczenia, niezależnie od tego, czy leży głęboko na wysypisku śmieci, pod wodą czy na otwartym powietrzu. Zależnie od przeznaczenia wyrobu, już na etapie jego produkcji można zaplanować datę jego rozpadu, w zależności od rodzaju produktu lub oczekiwań klienta. Po upływie zaplanowanego czasu rozpocznie się proces samozniszczenia.
Z materiału wyparuje cała woda i wydzieli się niewielka ilość dwutlenku węgla. Może to trwać już zaledwie od ok. 2 miesięcy do 5 lat. Od jednorazowych opakowań nie oczekuje się dłuższego czasu przydatności, więc używanie przy ich produkcji „długowiecznych” polimerów nie ma sensu. Tym bardziej, że dotychczasowe metody – recycling, spalanie i składowanie – nie nadążają z usuwaniem plastikowych śmieci ze środowiska.
Produkty z samodegradowalnych tworzyw są znane i używane na świec (np. w Wielkiej Brytanii Hiszpanii, Francji, Ameryce Południowej, Azji i Australii) już od kilku lat, u nas to na razie nowość. Koszty są porównywalne do dotychczasowych.
Ponad połowa śmieci na ziemi i w morzach to plastik!