Dlaczego tyjemy?
Znów przybyło ci parę kilo i planujesz kolejną dietę-cud? Zacznij od „odchudzenia” swej głowy, za resztę ciała weź się w drugiej kolejności.
Prawda jest brutalna: głównym powodem problemów z utrzymaniem wymarzonej wagi jest nieumiarkowanie w jedzeniu. Jak na ironię, na świecie tyle samo ludzi codziennie głoduje, co objada się bez pamięci.
Jedzenie ponad miarę wynika z różnych przyczyn, a skupiając się tylko na niektórych z nich, zyskujesz efekt jo-jo i osiągasz coraz głębsze poziomy frustracji. Jeśli chcesz schudnąć i pozostać szczupła, musisz zrozumieć, dlaczego jedzenie jest dla ciebie aż tak ważne.
Schabowy, moja miłość
Myślisz sobie: jem, ponieważ tego potrzebuje mój organizm! Jestem głodna, więc muszę uzupełnić zapasy energii! Czy tylko dlatego? Tak naprawdę jesz, bo sprawia ci to ogromną frajdę, a w dodatku możesz sobie na taką przyjemność pozwolić. Jeszcze jedno ciastko nie zrujnuje twojego budżetu, a wymarzone perfumy czy miesięczny karnet w klubie sportowym, jak najbardziej.
Spotkania towarzyskie przy stole
Objadanie się jest też społecznie akceptowane. Spotkania towarzyskie koncentrują się w Polsce wokół suto zastawionego stołu, przy którym niechęć do ociekającej tłuszczem pieczeni czy lodów z bitą śmietaną jest traktowana jak złośliwa fanaberia. Mąż też się nie zbuntuje, gdy wydasz pieniądze na jedzenie, skrzywi się dopiero na widok nowej sukienki.
Twój niezaspokojony apetyt to także efekt mrówczej pracy armii „inżynierów smaku”. Specjaliści dbają, byś zjadając batonik marzyła o następnym. Ba, przeciwko tobie zmówili się nawet rolnicy! Wykorzystując nowoczesne techniki uprawy doprowadzili do tego, że zawartość składników odżywczych w produktach; spożywczych drastycznie spadła. Jeśli więc twój organizm błaga o beta-karoten, jego potrzeb nie zaspokoi, jak kiedyś, jedna marchewka. Dziś musisz ich zjeść co najmniej trzy. Tą drogą zyskujesz więc niepotrzebne kalorie. Tymczasem tylko 100 nadprogramowych niespalonych kalorii dziennie wystarczy, byś po roku była o 5 kg cięższa!
Zapracowany leń
Twoje życie składa się głównie z obowiązków, które nakładają na ciebie inni. Kiedy po powrocie z pracy zadbasz o dom i rodzinę, brakuje ci energii na coś więcej prócz szybkiego prysznica i słodkiego lenistwa na kanapie. Jeśli nawet zdecydujesz się na regularne treningi na siłowni, często zamiast przyjemnością, stają się one jeszcze jednym obowiązkiem. Łatwo więc przychodzi ci zrezygnować z wyczerpujących ćwiczeń. Masz przecież dość ciężkiej pracy!
Podobnie jest z dietą. Następna fałdka tłuszczu na biodrach czy uda pokryte cellulitem nie przeszkadzają ci przecież w pracy i domowej krzątaninie. Raczej drażnią one twą pamięć o sukience „młodszej” o dwa rozmiary, ale taki dyskomfort jest ulotny i nie zmienia twego stosunku do jedzenia.
Zacznij od głowy!
Dopóki odchudzanie będziesz traktować jak koszmar, nie oczekuj spektakularnych sukcesów. Twoje ciało pamięta swą wagę. Na siłę ograbione z tłuszczu, zrobi wszystko, by powrócić do stanu wyjściowego. Dlatego właśnie odchudzając się masz wrażenie, że prowadzisz ze swym organizmem nierówną i uciążliwą walkę: co trochę schudniesz, to ciało podstępnie utyje.
Jedz mniejsze porcje
Zamiast więc torturować je kolejną dietą-cud, zmień swój emocjonalny stosunek do jedzenia. Na początek wystarczy, jeśli przestaniesz się opychać. Jedząc o ćwierć porcji mniej, będziesz miała więcej energii (najwięcej zużywasz jej na trawienie) i jest szansa, że z przyjemnością poćwiczysz.
Rozruszane ciało będzie sprawniejsze, ładniejsze i zdrowsze. Dzięki temu poczujesz się silniejsza psychicznie i zapomnisz o czekoladkach na poprawienie humoru. W końcu zaczniesz chudnąć. Bardzo powoli, ale nieustannie będziesz gubić kolejne dekagramy, a ponieważ dziać się to będzie bez pośpiechu, twoje ciało przestanie się buntować. Stopniowo zmieni się twój stosunek do jedzenia, podejście do życia i samej siebie. Dopiero wtedy schudniesz. Na zawsze.
Kalorie na cenzurowanym
Waż i mierz to, co zjadasz, i kontroluj tempo spalania tłuszczu przez organizm; to najlepsza recepta na szczupłą sylwetkę i zdrowie na długie lata.
Masz około 30 lat? Wiedz, że twoja przemiana materii w sposób naturalny zaczyna zwalniać (forsowne diety i głodówki spowalniają ją jeszcze bardziej). Pamiętaj, że każde 100 kcal zjedzone ponad twoje energetyczne potrzeby sprawi, że po roku będziesz miała pięciokilogramowy „nawis”! 100 kcal to np. mały ptyś z bitą śmietaną (30 g), kawałek chałki z masłem (50 g) lub kieliszek szampana (150 ml). Musisz znać kaloryczność i objętość produktów spożywczych, w przeciwnym razie 40 urodziny będziesz obchodzić z 20-30 kilogramami nadwagi!
Nie musisz znać na pamięć wartości odżywczych wszystkich produktów spożywczych. Pomogą ci w tym specjalne gadżety: zmyślne wagi, kalkulatory i programy komputerowe oraz tabele wartości odżywczej w wersji kieszonkowej. Zamiast ważyć jadło i liczyć kalorie, możesz też spalać je w ruchu, a intensywność ćwiczeń pomoże ci określić mały monitor pracy serca, przypominający zegarek na rękę.
Co sprzyja tyciu?
- jedzenie przed telewizorem
- codzienne sute posiłki z wielu dań
- gotowanie pod gust męża
- objadanie się w ciąży
- bujne życie towarzyskie.