Skarby antykwariatu: „Nie żyłam samotnie”
Książka „Nie żyłam samotnie” jest autobiografią Miry Zimińskiej- Sygietyńskiej, słynnej przedwojennej aktorki, współzałożycielki legendarnego zespołu pieśni i tańca „Mazowsze”. Wspomnienia wydają się niezwykle żywe i wyraźne pomimo upływu prawie 30 lat od momentu ich spisania. Aż dziw bierze, że nikt na jej podstawie nie napisał scenariusza filmowego.
Bogactwo wydarzeń historycznych oraz osobowości przewijających się na kartach książki po prostu poraża.
Mała „Mariesia”
Jeśli chodzi o typowo biograficzne rozliczenie się z życiem w każdym jego przejawie – znajdziemy tu niemal wszystko. Od mglistych wspomnień przywodzących na myśl legendarny teatr w Płocku, gdzie Zimińska stawiała pierwsze aktorskie kroki jako dziecko. W pierwszym rozdziale wyjawia nam, że na deskach teatralnych wystąpiła jeszcze jako niemowlę, ponieważ do jakiegoś spektaklu potrzebna było płaczące dziecko. Mała „Mania”- jak ją nazywali – nie chciała jednak płakać, zatem aktorzy zmuszeni byli do szczypania dziecka na potrzeby „efektu”.
Dalej poznajemy losy młodej dziewczyny przybywającej do Warszawy w jasno określonym celu. Chce zrobić karierę, ale na drodze do osiągnięcia szczęścia stoi wiele przeszkód – złe warunki mieszkaniowe, kiepskie gaże oraz nieudane małżeństwo z niespełnionym pianistą. Granie tzw. „ogonów” przez lata zostaje jednak przez los wynagrodzone. W latach 30.tych Zimińska staje się czołową gwiazdą legendarnego kabaretu „Qui pro Quo” tuż obok Zuli Pogorzelskiej i Hanki Ordonówny. Opisuje także relacje i rytuały panujące w codziennym życiu stołecznego teatru. Tamte czasy nie były wolne od szalonych romansów, gdy Panowie mieli gest (od jednego z adoratorów Mira otrzymała w prezencie czerwonego mercedesa!), dużo dowiadujemy się o życiu towarzyskim przedwojennej Warszawy i prawach artystycznych, którymi rządziły się elity intelektualne, aktorski i polityczne. Świat to niezwykle spójny, hermetyczny, ale trudno odmówić mu uroku.
„Nie wiem, czy żywy dobiegnę…”
Najciekawszymi wspomnieniami z książki „Nie żyłam samotnie” są z pewnością opowieści z okresu II Wojny Światowej. Nie oszczędziła ona także Zimińskiej. Jak wspomina – jeden z pierwszych nalotów w Warszawie „zastał ją u fryzjera, gdy akurat nakręcili jej lokówki”. Pod zarzutem współpracy z Żydami została aresztowana przez Niemców i osadzona na Pawiaku.
Czynnie udzielała się we wszystkich inicjatywach państwowych i powstańczych, współprowadziła kawiarnię „U aktorek”, gdzie pod okiem Niemców śpiewano piosenki partyzanckie i utwory „ku chwale ojczyzny oraz pokrzepieniu serc”. Warszawiacy nie zapomnieli jej tego do końca życia.
Czytając pasjonujące wspomnienia aktorki, poznajemy także z bliska historię kształtowania się i formowania najsłynniejszego polskiego zespołu pieśni i tańca. „Mazowsze” rodziło się w bólach, ale czas pokazał, że warto było ponosić te próby. Sama Zimińska wspomina, że „poszła tam trochę pomóc i… już została”. Objęła dyrektorowanie zespołem w 1955 roku, tuz po nieoczekiwanej śmierci swojego drugiego męża Tadeusza Sygietyńskiego. Planowała inaczej. Miała się skupić na własnej karierze, własnym powrocie na polskie sceny tuż po wojnie. Życie zadecydowało inaczej. Sukienki na premierowy występ powrotny do końca jej życia przeleżały na strychu domu w Karolinie pod Warszawą.
Ze wspomnień przebija niezwykła mądrość, ciepło oraz trafność oceny wielu nieoczekiwanych sytuacji. Kawał historii polskiej kultury. Jeśli przeoczysz tę książkę w swoim ulubionym antykwariacie – należą Ci się baty!