Czy nazwisko pomaga zrobić karierę w aktorstwie?
Choć wielu młodych aktorów, stawiających swoje pierwsze kroki w show biznesie pod okiem znanych i utytułowanych rodziców, wypiera się tego, że nazwisko pomogło im zdobyć pierwszą rolę czy zostać zauważonym, to jednak prawda często wygląda inaczej…
Synowie i córki znanych rodziców, niekoniecznie utalentowani, ale już znani, zaskakująco łatwo zdobywają role w nowych superprodukcjach i raczej rzadko słyszy się o tym, jak trudna była ich droga do sławy.
Znane dzieci znanych rodziców wśród polskich aktorów
Można wymieniać wśród najpopularniejszych obecnie nazwisk: Weronika Rosati, Olaf Lubaszenko, Rafał Olbrychski, Maria Niklińska, Maciej Stuhr…
A co z siostrami, braćmi, żonami i kuzynami sławnych osób? Co z gwiazdami muzyki, co z zagranicznymi celebrytami? Nie mogą one mówić, że „znane nazwisko zupełnie nic nie dało”. Tak tłumaczy się większość znanych aktorów, którzy mają jeszcze bardziej znanych rodziców. Twierdzą oni, że na swoja karierę musieli zapracować sami… ale aż się nie chce wierzyć, że zaczynali zupełnie od zera, prawda?
Więc jak to jest naprawdę?
Owszem, za tych młodych ludzi nikt nie zagra roli w filmie, nie nauczy się za nich scenariusza, nie pokaże się zamiast nich na gali i nie wyrobi sobie określonej opinii na salonach. Ale tak naprawdę, gdyby nie znany rodzic, to wielu młodych aktorów prawdopodobnie zadowoliłoby się jakimś bardziej przyziemnym zajęciem. Show biznes jednak wciąga i sprawia, że chce się pójść w ślady znanych rodziców…
Nawet, jeśli rodzice nie przyprowadzali swoich pociech na salony, nie promowali i nie podsuwali pod nos producentom, to z pewnością pomagali w nieco inny sposób, np. dając numer telefonu do kogoś z branży, informując o spotkaniu towarzyskim, na którym warto się pojawić, poznając, niby od niechcenia, z kimś, kogo warto znać. Może nawet sławni rodzice nie robią tego specjalnie. Dzieci znanych rodziców dorastały w blasku fleszy, w aktorskiej atmosferze, siłą rzeczy obracały się w doborowym towarzystwie, grzechem byłoby więc, gdyby ze swoich koneksji nie skorzystały.
Owszem, krzywdząca może być dla nich opinia, że wypromowali się na nazwisku rodziców, bo w wielu przypadkach mają talent, charyzmę i moc. Ale czy gdyby postawić ich obok innych, nieznanych, a niesamowicie utalentowanych osób, wypadłyby równie świetnie pod kątem gry aktorskiej? A co w sytuacji, gdyby nie mieli pieniędzy rodziców, dzięki którym nie musieli się martwić o przyszłość ani o zarabianie na chleb, gdyby ulokować ich w marnej kawalerce w małym miasteczku z pensją przeciętnego Polaka i pracą od 8 do 16, bez koneksji, znajomości, czy rzeczywiście film byłby dla nich tak wielką pasją, do której warto dążyć? Czy wtedy równie zaciekle walczyliby o role w filmach, o wygrywanie castingów? Czy może zmorzyłaby ich codzienna rzeczywistość i świadomość, że samymi marzeniami o sławie, bez znajomości i kontaktów, nic się w tym świecie nie da wskórać?