Biebrzański Park Narodowy
Bagienne łąki kurczą się, niskie turzyce i trawy ustępują pod naporem trzciny, wierzby, brzozy, olchy. Niby nic nadzwyczajnego. Naturalna zmiana miejsc, którą przyrodnicy nazywają sukcesją.
Jednak to właśnie sukcesja staje się największym wrogiem cennych gatunków ptaków, które goszczą nad Biebrzą przelotem lub odbywają tu lęgi. Tradycyjna ochrona przyrody, która polega przede wszystkim na przestrzeganiu zakazów jest niestety bezsilna.
Dolina Biebrzy dawniej…
Z historii tego terenu zapisanej w złożach torfu wiadomo, że jeszcze 500-600 lat temu duża część doliny Biebrzy porośnięta była bagiennym lasem. Z czasem osadnicy wytrzebili las, w miejscu drzew pojawiły się podmokłe łąki złożone z traw i niskich turzyc. Dostarczały one paszy dla bydła i koni oraz ściółki. Po świętym Janie Chrzcicielu w dolinie stały tysiące stogów siana. Dziś bezskutecznie szukać takiego widoku. Gospodarowanie w starym stylu przestało się opłacać. Koszenie bagiennych łąk wymagało olbrzymiego wysiłku: od świtu do zachodu słońca po kostki w wodzie. Pokos wynoszono na wyżej położone miejsca. Siano zwożono do zagród, dopiero gdy mróz ścisnął bagna. Na turzycowiskach pasło się też bydło.
Po II wojnie światowej nadbiebrzańskie wsie wyludniły się. Dzięki melioracjom na skraju doliny powstały łąki dające wartościową paszę i kiszonki. Na osuszonych terenach pracę ręczną zastąpiły maszyny. Nowe, delikatne rasy bydła nie chciały jeść siana z turzyc. I nikt też nie miał już ochoty kosić podmokłych turzycowisk. Okazało się, że wypas i coroczne sianokosy powstrzymywały inwazję trzciny i krzaków. Po 20-40 latach porzucone łąki całkowicie zarastają.
[tube]https://www.youtube.com/watch?v=U31d6TRNB-I[/tube]
Problemy Biebrzańskiego Parku Narodowego
Zarzucenie dawnych metod gospodarowania to główna, ale nie jedyna przyczyna kłopotów Biebrzańskiego Parku Narodowego. Nie mniej groźne jest zakłócenie warunków wodnych w dolinie Biebrzy. W XIX i XX wieku, w czasach gdy mokradła były synonimem nieużytku, kilkakrotnie podejmowano próby ich osuszania. Na szczęście na niewielką skalę. A jednak nad Biebrzą zaczyna brakować wody!
Tak naprawdę nie wiemy do końca czy obecna sytuacja jest wynikiem melioracji, czy zmian klimatycznych. W normalnych warunkach czynne torfowisko cały czas akumuluje swoje złoże. Na bagnach biebrzańskich obserwujemy spowolnienie tych procesów, torf na większości torfowisk przestał przyrastać.
Najbardziej widoczny skutek globalnego ocieplenia to brak śniegu. Torfowiska gromadziły wodę wiosną i potem w okresach suszy powoli ją uwalniały – niczym gigantyczna gąbka. Obecnie często już w marcu po śniegu nie ma nawet śladu. W kwietniu, kiedy jeszcze powinny trwać roztopy, zaczyna już brakować wody. Zwykle wysoki poziom wody hamuje kiełkowanie nasion drzew i krzewów. Przesuszone torfowiska tym łatwiej zarastają. Gleba odwodnionych terenów murszeje. Uwalniają się różne związki chemiczne, zwłaszcza duże ilości azotu. Azot jest nawozem, a więc żyzność takiego siedliska wzrasta. Żarłoczne drzewa rosną na nim szybko i dokładają swoje, odsysając duże ilości wody.
Same straty
Do zarastających łąk przestały wracać bataliony, rycyki, brodźce krwawodziobe czy niewielkie wodniczki. Jest coraz mniej pastwisk, na których mogą się pożywić przelotne gęsi i kaczki lubiące krótką trawę. Siewkowate odbywające tu lęgi co prawda odżywiają się pokarmem zwierzęcym, ale niską roślinność cenią z innych powodów. Na łące łatwo jest im się poruszać i znajdować pożywienie. Na turzycowiskach ukrywają swoje gniazda i wychowują młode. Dobra widoczność, jaką zapewnia im otwarty teren, pozwala wcześnie dostrzec wroga i przygotować się na jego atak. Wiele gatunków broni się grupowo. Ptaki te unikają miejsc, w których rosną kępy lub szpalery drzew.
Na otwartym terenie napastnikowi atakującemu z powietrza trudniej wypatrywać gniazda i równocześnie unikać broniących się ptaków. Ale kruk, sroka czy wrona ukryta na drzewie może niezauważona wyczekać dogodny moment. Sprawcami dużych strat w lęgach siewkowatych są także drapieżne ssaki, główny podejrzany to norka amerykańska.
Inwazja trzciny
Krzaki i trzcina zajęły już 40-45% powierzchni Biebrzańskiego parku Narodowego. Rocznie pochłaniają 200-300 ha. Najgorzej jest w południowej części doliny, ta najszybciej poddaje się trzcinie. Z inwazją można walczyć mechanicznie. Ale trzcina to trudny przeciwnik, ma potężne kłącza i rozłogi na 4 m długie. Jednak i ona ma swój słaby punkt – nie lubi koszenia. Ręczne koszenie jest drogie, usuwanie krzaków jeszcze droższe, a park nie ma pieniędzy.
Niestety, nie wiadomo też, jak często i kiedy kosić, by zabiegi odniosły najlepszy skutek. Z holenderskich doświadczeń wynika, że trzcina najgorzej odrasta, gdy jest wycinana do polowy lipca. Nad Biebrzą pierwszy pokos robi się dopiero w sierpniu, by dać czas ptakom na wychowanie młodych. Kosi się też zimą, gdy teren jest łatwo dostępny.
Brakuje wszechstronnych naukowych badań nad możliwościami walki z sukcesją. Światowy Fundusz na rzecz Przyrody (World Wildlife Fund – WWF) od 1999 roku bada skutki koszenia na 60 ha Batalionowej Łąki, niewielkim fragmencie bagna Ławki. Teren ten, opuszczony od 20 lat, tylko z nazwy przypomina, że był kiedyś licznie odwiedzany przez bataliony.
Wypas krów sposobem na sukcesje
Polscy naukowcy duże nadzieje wiążą z wypasem. Bydło ma spore zasługi w zwalczaniu sukcesji na holenderskich mokradłach! Jest tak skuteczne, że Holendrzy zastępują ostatnio kombajny stadami krów. Czy polska krowa będzie chciała walczyć z sukcesją? Kwaśna turzyca nie jest jej ulubionym pokarmem, jeśli nie musi, nie sięgnie także po trzcinę. Ale jak wynika z zachodnich doświadczeń, jej apetytem można sterować. Wszystko zależy od umiejętnego dawkowania, pory i intensywności wypasu. W sukurs krowom mogłyby przyjść koniki polskie. Są od nich lżejsze, niewybredne i świetnie radzą sobie w grząskim terenie. Pasą się przez cały rok i dużo dobrego robią także zimą, zgryzając pędy krzewów i drzew. Jednak nawet najlepiej przemyślane działania ochronne nie udadzą się bez wsparcia tych, którzy nad Biebrzą mieszkają.
Co zobaczymy nad Biebrzą za kilkanaście lat? Pewnie część terenów trzeba będzie oddać lasowi, a gra będzie się toczyć o najcenniejsze miejsca, na których sukcesja przebiega najwolniej. Bagienne łąki giną najszybciej w Europie. Wiele krajów straciło 80-90% swoich terenów podmokłych. Tym bardziej trzeba walczyć o to, by biebrzański raj nie zmienił się w nieużytek porośnięty pospolitymi roślinami, zamieszkany przez pospolite gatunki ptaków.
[tube]https://www.youtube.com/watch?v=xwAXgLBWp7Q[/tube]