Podawać smoczek, czy nie podawać?

Kwestia podawania smoczka dziecku od lat budziła liczne kontrowersje. Są osoby, które uważają ten gadżet za dobrodziejstwo i ułatwienie w codziennej opiece nad malcem, a inni zgodnym chórem twierdzą, jakoby smoczek nie stanowił żadnej pomocy, a wręcz odwrotnie – jest utrapieniem i problemem w późniejszym oduczaniu czy w kłopotach ze zgryzem u dziecka.

Smoczek na ratunek z opresji?

Kobieta ciężarna oczekując narodzin swojego dziecka musi przygotować się także na zmiany, jakie nowa sytuacja wprowadzi w jej życie. I mimo, że przygotowanie teoretyczne w większości przypadków jest opanowane na piątkę z plusem, to jednak życie weryfikuje wiele informacji, które zawarte były w magazynach i poradnikach dla przyszłych rodziców. Od teraz ciąży na nas odpowiedzialność za nowo narodzone dziecię, które jest bezradne i całkiem nieporadne. Podobnie zresztą, jak w niektórych sytuacjach sami rodzice.

Należy pamiętać, że żadne, nawet najlepsze czasopisma nie zapewnią nam tak drogocennej wiedzy, jak zdobędziemy podczas samodzielnej opieki nad dzieckiem. To doświadczenie stanowi skarbnicę wiedzy. Jednak zanim je osiągniemy, przed nami długa droga, począwszy od wyboru pieluch, butelek, grzechotek czy wózka i łóżeczka aż po … smoczek. Ten niezwykle przydatny gadżet w wielu sytuacjach potrafi pomóc rozpaczającej mamie czy bezsilnemu ojcu, podczas gdy ich maluch nieustannie płacze, a oni nie wiedzą, jak go uspokoić.

Smoczek na tak

Pomimo wielu, niekiedy bardzo negatywnych opinii, smoczek posiada także wiele zalet. Noworodek przychodzi na świat z wyuczonym odruchem ssanie. Jego wielka potrzeba ssania daje mu bezpieczeństwo i ukojenie. Teoretycznie problem powinno rozwiązać karmienie piersią, kiedy to malec powinien oprócz głodu, zaspokoić także odruch ssania, jednakże mamy takich dzieci niekiedy potrzebują dodatkowego wsparcia ze strony smoczka. Zdarzają się momenty, w których pomimo największych i najszczerszych chęci nie udaje się uspokoić malucha, wówczas smoczek jest nie tylko ulgą dla samego noworodka czy niemowlęcia, ale również dla ich rodziców. Spokój dziecka udziela się spokojowi mamie i odwrotnie.

Smoczek na nie

Smoczek, podobnie jak medal – ma dwie strony. Oprócz tej pozytywnej istnieje także i negatywna. Choć sam gadżet nie ma negatywnego wpływu na dziecko, o ile rodzice kontrolują jego stosowanie, jednak kiedy może szkodzić i w jaki sposób? Przede wszystkim wady zgryzu. Dziecko, które zbyt długo i za często otrzymywało smoczek jest narażone na wystąpienie wad zgryzu w przyszłości, co zaowocuje leczeniem ortodontycznym.

Dziecko przyzwyczajone do smoczka z upływem czasu może mieć trudności z karmieniem naturalnym. Inna jest technika ssania piersi, inna smoczka. Stąd niewykluczone są problemy z podawaniem piersi. Maluchy, które bez przerwy mają smoczek w buzi – mniej mówią. W początkowej fazie wzrostu, podczas gdy dziecko tak chętnie chce uczyć się nowych słów smoczek może im to utrudniać. W efekcie znacznie mniej mówią i potrafią.

Czas na rozstanie

Wielu rodziców nie potrafi uciąć przyzwyczajenia do smoczka, łudząc się że nadejdzie taki dzień, w którym ich pociecha sama go odrzuci. Nic bardziej mylnego. Co prawda widok dziecka tęskniącego za gadżetem może być bolesna, jednak jak bardzo pomocna w późniejszym jego rozwoju. Jednak nie ma ustalonej pory na jego oduczenie. Czy w ogóle istnieje jakakolwiek szansa na ostateczne pożegnanie z nim? Czy dziecko może rozstać się z naturalnym odruchem, jaki nabyło w fazie życia płodowego? Kiedy można zacząć pierwsze próby oduczania od smoczka?

Wielu ekspertów wskazuje, że pierwszym, doskonałym do tego momentem jest ukończenie pierwszego półrocza życia. Wówczas dynamiczny rozwój malucha znacznie ułatwia tego rodzaju rozstania, ponieważ malca w tym okresie łatwiej można od niego odciągnąć. W przypadku, gdy próba spełznie na niczym – kolejnym idealnym do tego momentem jest czas do drugiego roku życia. Do tej pory odruch ssania powinien zaniknąć. Ponadto, dziecko znajduje się w takim wieku, gdzie inne przedmioty interesują go bardziej, niż to, co jest wokoło. Smoczek jest już doskonale znany, wręcz nudny i dla dziecka w żaden sposób nie jest już ciekawy.

Jak się do tego zabrać?

Wiadomo, łatwo się mówi. Trudniej o wykonanie, o wytrwałość, konsekwencję. Jednak, tyle ile dzieci, tyle istnieje metod na oduczanie od smoczka. Wiele z nich dzieciaki łatwo przyswajają, nie zapewniając rodzicom płaczu, lamentów i histerii. Wiele mam często stosuje zabieg smarowania smoczka czymś niesmacznym, mało apetycznym i zachęcającym. Przykładów jest wiele, może to być sok z cytryny, grejpfruta czy nawet octem. Oczywiście wszystko w rozsądnych ilościach.

Innym, równie skutecznym trickiem jest stopniowo odcinanie jego końcówki. W pewnym momencie smoczek staje się tak krótki, że dziecko nie jest w stanie swobodnie go ssać. Mimo, że na początku będzie starało się przytrzymywać w buzi rączką, to jednak z czasem stanie się to tak niewygodne i ograniczające aktywność, że z pewnością samowolnie rzuci go w kąt. Co prawda wiele poradników utrzymuje, że zamiast stopniowego ucinania smoczka, najlepiej jest go skrócić od razu. Ostateczna decyzja pozostaje do rodzica. Można spróbować obu i zobaczyć, która dla swojego dziecka była metodą bardziej skuteczną.

Tęsknię za tobą…

Zanim jednak podejmiemy pierwsze próby odzwyczajania od smoczka, rodzice muszą pamiętać, że dla ich malca będzie to moment trudny. Wtedy dziecko potrzebuje jeszcze więcej uwagi z naszej strony niż zwykle. Nie może czuć się samotne i opuszczone. Dodatkowo, jeśli będziemy czynnie pomagać malcowi rozstać się z gadżetem, wówczas sami będziemy aktywnie w całym tym procesie uczestniczyć. Przede wszystkim staraj się odwracać uwagę dziecka. Mogą to być nowe zabawki, wspólne zabawy czy poznawanie nowych rzeczy. Zamiast smoczka może warto dać dziecku jakąś przytulankę? I pamiętajmy, nigdy nie próbujmy oduczać dziecka w sytuacji dla niego przełomowych.  Bądźmy konsekwentni, maluch to świetny obserwator. Przerywanie i powtarzanie całego procesu z każdą próbą będzie coraz mniej skuteczne. Dziecko może to odczytać jako nowa zabawa czy rodzinna tradycja.

Reply