Ze skarbów płytoteki: BAJM – „Bajm” (1983)
Odkryłem niedawno wśród zakurzonych winyli mojego ojca starą płytę Bajmu z 1983 roku. Dawno już zapomniałem, że w czasie mrocznych i ponurych lat 80. właśnie ta płyta najczęściej lądowała na talerzu domowego gramofonu. Słuchając piosenek z debiutanckiego krążka po ponad kilkunastu latach od ostatniego razu – nietrudno oprzeć się wzruszeniu.
Takie przeboje, jak „Nie ma wody na pustyni”, „Różowa kula”, czy „W drodze do jej serca” z powodzeniem mogłyby nagrywać dzisiejsze kapele rockowe, a raczej pseudo rockowe, ponieważ przez brak repertuaru i śpiewane grafomanie w stylu „w pustej szklance pomarańcze” trudno nie zauważyć braku autentyczności. 25-letnia Beata Kozidrak miała jednak pazur i power, przy którym dzisiejsza Doda wydaje się grzeczną dziewczynką. Dobrą stroną były także teksty- w przeciwieństwie do powstających dzisiaj, miałkich i sprawiających wrażenie powstawania „na kolanie”, ale to może zwyczajne zmęczenie materiału? Wszak po ponad 30-tu latach czynnej aktywności scenicznej i tekstowej kiedyś przychodzi spadek formy?
Józek – gwiazda płyty „Bajm”
Album otwiera pastiszowy „Józek, nie daruję Ci tej nocy”. Według wielu fanów zespołu, nawiązuje ona do stanu wojennego, a tytułowy „Józek” pierwotnie miał być Wojtkiem. Wiadomo, z jakich przyczyn. Piosenka „Różowa kula” opowiada historię narkomanki próbującej popełnić samobójstwo i nie potrafiącej pogodzić się z ojcem.
Z kolei utwór pt. „W drodze do jej serca” był jednym z pierwszych nadawanych na liście przebojów Polskiego Radia w latach 80., już jakiś czas po sukcesie zespołu z piosenką „Piechotą do lata”. Ballada „OK, OK nic nie wiem, nic nie wiem” opowiadała historię prostytutki powracającej do matki po długiej nieobecności i proszącej o wybaczenie. „Żal prostych słów” wyrażał złość dziewczyny odchodzącej od ukochanego. Album zamyka sentymentalna, klimatyczna piosenka „Prorocy świata” o trudach wchodzenia w dorosłe życie z brakiem doświadczenia i romantycznymi ambicjami. Cały album po latach broni się na piątkę.
Muzyczne odtrucie
Aranżacyjnie płyta „Bajm” stanowi siłę wypadkową „nowej fali” polskiego rocka, odrzucającego gierkowskie schematy muzyki z lat poprzedniej dekady. Słychać wyraźne nasycenie gitar, wspaniałe i dynamiczne sola basistów i ekspresję wokalną Kozidrak, której nie dało się powtórzyć na kolejnych płytach z wyjątkiem psychodelicznej „Martwej wody” powstałej w rok później.
Muzycznie w piosenkach z debiutanckiego dziecka „Bajmu” można odczuć silną inspirację święcącą wtedy triumfy na zachodzie Kate Bush, grupą Pink Floyd i kapelami punkowymi Wielkiej Brytanii. Kozidrak śpiewa z charakterem nie gorszym, niż Nina Hagen. Jest zadziorna, agresywna i niepokorna. Dla tych, którzy wyszydzają i negują dzisiejszą formę i repertuar zespołu Bajm, polecam sięgnięcie blisko 3 dekady wstecz. Dzięki tej płycie zrozumiecie wreszcie, dlaczego Beata Kozidrak wniosła wkład w polską muzykę i dlaczego mało którą wokalistkę pod względem sposobu śpiewania w dzisiejszych czasach da się porównać do divy z Lublina.