Jak słowa potrafią ranić?
Nie w każdym domu, ale zdarza się, że znamy kogoś, kto obraża, choć w życiu nie użył wulgarnego słowa. Przy znajomych rzuca w kierunku bliskiej osoby obraźliwe teksty, a gdy protestujemy, macha ręką, że wypowiedziane przez niego słowa to tylko żart.
Żart jednak żartem, a jednak wypowiedziane mimochodem słowa ranią i zapadają w pamięci. Przemoc werbalna w niczym nie ustępuje przemocy fizycznej, a często rany, jakie pozostawia, goją się o wiele dłużej…
Słowny agresor
Językowa agresja w domu, w związku dwojga ludzi, to bardzo często obelgi, wyzwiska czy wzajemne oskarżenia. Słowa, które ranią aż do bólu, trwale zapadają w naszej pamięci i zostawiają ślad w psychice. Ranią nie tylko mężczyźni, ale i również kobiety, a co istotne, często nawet bardziej niż panowie.
Przemoc stosowana w słownictwie może być jawna albo ukryta. Ktoś, kto chce obrazić drugą osobę „prosto z mostu”, z reguły wypowiada bezpośrednie obelgi typu: Ty kretynie, idioto, głupku… Bardzo często jest to bitwa, bitwa na słowa. Ukryty agresor toczy swoją wojnę z przyczajonej pozycji, często zadaje cios poniżej pasa. Agresję ukrywa w żartach, półsłówkach, fałszywych opiniach, w niewinnym z pozoru dogadywaniu.
Zakamuflowaną przemoc trudniej rozpoznać, ale da się przed nią bronić. Oto kilka przydatnych chwytów dozwolonych w potyczkach z przemocą słowną.
To tylko żart…
Czasem niewinne docinki sprawiają najwięcej bólu: poczęstuj się jeszcze jedną bułeczką, może weź większą bluzkę, itp. Nie ma w tych słowach żadnych obelg ani wyzwisk, a jednak bardzo ranią. Trafiają w najczulszy punkt, niosą za sobą niewypowiedziane komunikaty: jesteś za gruby/a, powinnaś zadbać o siebie, itp.
Gdy próbujemy się bronić, słyszymy przecież to tylko żart, co wcale nie oznacza, że to TYLKO żart. Sprawnie odczytujemy ukrytą aluzję. Już nawet Freud twierdził, że dowcipy i żarty, które niekoniecznie wychodzą, pojawiają się wtedy, gdy nie możemy pozwolić sobie na jawną agresję. Gdy słyszymy żarty tego typu, nie dajmy sobie wmówić, że to tylko niewinna docinka. Językowa agresja rani tak samo jak atak fizyczny, a my mamy prawo się przed nim bronić.
Czytanie między słowami
Językowa agresja niewypowiedziana wprost jest właśnie bardzo sprytnie zakamuflowana i ukryta między słowami. Żeby z nią wygrać, trzeba nazywać rzeczy po imieniu i zapytać wprost, o co dokładnie chodzi.
Bardzo często w językowej agresji pojawia się rzucanie takich uwag jak: ona boi się własnego cienia, on nigdy nie jest niczego pewien. Dlaczego takie słowa ranią? Po pierwsze dlatego, że są niemiłe, obelżywe, a krytyka nie dotyczy naszych działań, lecz nas samych. Dodatkowo boli świadomość, że osoby, które powinny być nam bliskie, zwracają się do nas w osobie trzeciej, per on, ona. To od razu rodzi językowy dysonans i wyklucza szczerość, odcina się od współczucia. Warto prosić, aby zwracano się do nas po imieniu.
Choć to niełatwe, warto, aby agresor spojrzał nam w oczy i powiedział wprost, jaki ma zarzut i dlaczego tak myśli. Zawsze żądajmy wyjaśnień.
Jak pomóc sobie i innym?
Przede wszystkim trzeba uwierzyć w siebie i własną wartość. Bez tego nie ruszymy. Nikt nie ma prawa nas poniżać ani za pomocą jawnej, ani ukrytej agresji. Jeśli będziemy świadomi własnej wartości, łatwiej nam wytaczać granice, które dla każdego będą inne i będą zależały od naszego progu wytrzymałości. Należy zdecydowanie i świadomie reagować, tylko takie działanie przyniesie skutek.
Jeśli wiemy, że nie poradzimy sobie sami w tej walce, możemy poprosić o pomoc przyjaciół, rodzinę czy terapeutę. Językowa agresja to poważny problem i nie można go lekceważyć. Akty przemocy fizycznej są zawsze poprzedzone aktami słownej agresji.