Niebezpieczeństwa kibicowania
Serce rzadko kiedy bije tak mocno, jak wtedy, kiedy ważą się losy naszej ukochanej drużyny. Rzadko kiedy przechodzą nas takie ciarki, jak wtedy, kiedy o medal walczy nasz zawodnik.
Los kibica to nie jest droga usłana różami, lecz taka, którą podążanie może poważnie zranić…
3 stycznia 2012 roku. Mecze jednej z najlepszych lig świata – angielskiej Premier League. W Londynie tamtejszy Tottenham Hotspur gra z West Bromwich Albion. Mecz jest wyrównany, wynik do ostatniego gwizdka pozostaje sprawą otwartą. Emocji zatem nie brakuje. W pewnym momencie jeden z kibiców na trybunach zasłabł. Diagnoza? Atak serca. Mimo natychmiastowego transportu do szpitala nie przeżył.
Gol i śmierć
Wrzesień tego roku. Mecz eliminacji mistrzostw świata pomiędzy Peru a Wenezuelą. Widowisko również trzymające w napięciu. Reprezentacja Peru przegrywa do przerwy jedną bramką. W drugiej połowie wyrównuje, po czym strzela zwycięskiego gola. Kiedy trybuny wpadły w ekstazę, jeden z peruwiańskich kibiców zaczyna umierać. Nie stracił świadomości, szybko znalazł się pod opieką lekarzy. Na nic się to jednak zdało. Mecz jego narodowej reprezentacji z Wenezuelą był ostatnim, jaki widział w życiu.
Co pozostaje? Kondolencje zawodników, trenerów i reszty kibiców. Nic jednak nie zwróci już utraconego życia. Jakim brutalnym paradoksem wydaje się tu być powiedzenie „sport to zdrowie”.
Krótki przypływ emocji
Takich przypadków na całym świecie jest niestety więcej. Ludzie umierają na zawał w wyniku emocji przeżywanych w trakcie rozgrywania zawodów. Nie chodzi tu o rezultat, tylko o sam przebieg spotkania, który powoduje ogromne napięcie – zgodnie twierdzą naukowcy.
Kulminacyjny moment emocji zwykle związany jest z krótką, bo trwająca ledwie kilka sekund, i decydującą akcją. W piłce nożnej może to być rzut karny, w skokach narciarskich moment dojazdu zawodnika do progu skoczni, a w piłce siatkowej tzw. „piłka meczowa”.
Na całym świecie w okresie wielkich imprez sportowych, a szczególnie tych piłkarskich, notuje się większą ilość ataków serca niż zazwyczaj. Tego typu statystyki potwierdzają zarówno mistrzostwa świata we Francji, jak i 8 lat później w Niemczech.
Wiedza to podstawa
Możemy sobie jednak pomóc i z większym spokojem udać się na sportowe wydarzenie. Jak tego dokonać? Przede wszystkim musimy mieć świadomość tego, co dzieje się z naszym organizmem, kiedy oddajemy się sportowym emocjom. Wiedza ta pomoże nam zmierzyć się z problemem ich nadmiaru.
Bo kibic „przeżywający” występ ulubionej drużyny lub zawodnika przed telewizorem albo na stadionie musi być przygotowany na zmiany we własnym organizmie. Nawet jeśli nie wykonuje żadnego fizycznego wysiłku, a jego kibicowanie nie wyraża się w gestach czy krzykach. Czasem ten nieruchomo siedzący kibic może mieć jeszcze większy problem ze zdrowiem niż też żywo reagujący.
Pewne jest, że u każdego z widzów, niezależnie od tego, czy ma on do czynienia z danym sportem w praktyce czy nie, obserwuje się podwyższony poziom cukru we krwi. Emocjonalne przeżywanie występów swoich ulubieńców wzmaga także częstotliwość tętna. To niestety, jak pokazują wyżej przytoczone historie, może okazać się zgubne w skutkach.
Ci z fanów, którzy sami uprawiają lub uprawiali oglądaną dyscyplinę sportu, w trakcie kibicowania są narażeni na podwyższenie poziomu kwasu mlekowego we krwi. Dzieje się tak dlatego, że jest to tzw. odruch warunkowy, którego organizm nauczył się podczas wysiłku fizycznego. Kora mózgowa kojarzy po prostu dane emocje z aktywnością fizyczną, którą sami często podejmujemy.
To wszystko sprawia, że kibic może faktycznie poczuć się tak, jakby sam był zawodnikiem i aktywnie brał udział w sportowym wydarzeniu. To również tłumaczyłoby w pewnej mierze zapał do kibicowania wielu ludzi.
Kibicowanie daje niespotykane emocje, ale i niesie ze sobą pewne ryzyko. Warto o tym pamiętać.